"KONTRAKT NA MIŁOŚĆ" KATARZYNA MAK

Autorka książką "Sen o aniele" skradła moje serce, właściwie całą trylogią więc gdy zobaczyłam, że wydała swoją kolejną powieść musiałam ją przeczytać i chodź poprzeczka była postawiona wysoko to ta lektura nie zwiodła, miała lekkie pióro, szybką akcję i odrobinę pikanterii.

Natasza z dnia na dzień została sama z chorym dzieckiem, który walczy o swoje życie. Jego jedynym ratunkiem jest leczenie w Los Angeles. Kobieta robi wokół Staszka szum i próbuje różnymi środkami uzyskać pieniądze na operacje. Można powiedzieć, że kobieta wegetuje pracuje na dwie zmiany, śpi po parę godzin, chce przetrwać, bo wie, że do Polski nie ma co wracać, bo tam też czeka ją ubóstwo i zero szans na dobrą przyszłość.

Koleżanka nie może patrzeć jak Natasza cierpi wychodzi z propozycją, która jest nieco bulwersująca. Decyzja która zapadła na ten temat wprowadzi nie małe zamieszanie w życie Nataszy, a znajomość z Collinem może być dla obu stron niebezpieczna, bo czy można zakochać się w mężczyźnie, który pochodzi z tak innego świata niż ona? W dodatku Collin nienawidzi dzieci, pragnie swobody, a nie stabilności. Ich spotkanie nie jest standardowe, a odczucia po... każdy z nich przeżywa na swój sposób. Są rozterki i wątpliwości i magia przyciągania. Czy umowa zawarta po między nimi jest początkiem czy końcem?

Co mogę zarzucić książce, że była za krótka, jeden wieczór i z głowy, cieszy mnie jednak to, że autorka nie zrobiła z tej powieści mocnego erotyka, a raczej romans z odrobinką pikanterii dzięki temu czytałam tą książkę z czystą przyjemnością. Brakowało mi trochę dramaturgii i tym razem nie tonęłam w morzu swoich łez, mimo to warto było zarwać nockę, bo dzięki temu się naprawdę odprężyłam, lektura jest mało wymagająca, ale miła dla oka - polecam :)

Za egzemplarz dziękuję: