"MILION MAŁYCH KAWAŁKÓW" JAMES FREY
"MILION MAŁYCH KAWAŁKÓW" JAMES FREY
"Nie chcę bezpieczeństwa ani wsparcia. Chcę być sam na sam z tym, czemu muszę stawić czoło, czy to z alkoholem, czy narkotykami, czy jeszcze czymś innym. Chcę walczyć, bo potrafię walczyć. Ta walka będzie miała Zwycięzcę."
W odstępie krótkiego czasu miałam do czynienia z podobną tematyką dotyczącą uzależnień... Niby te same sprawy, a jednak inaczej opisane... Mechanizm podobny, ale inne podejście do całej sytuacji...
W tej książce poznajemy młodego mężczyznę Jamesa, który trafia na odwyk i jest to jego ostatnia deska ratunku, bo kolejna dawka alkoholu czy narkotyku zabije chłopaka - lekarze z ośrodka nie umieją uwierzyć, że jeszcze żyje...
Byłam w ciężkim szoku czytając relacje z tego co działo się w dzieciństwie Jamesa, w wieku 12 lat pierwsze upijanie się alkoholem i utrata kontroli, gdzie są rodzice...? Czy nie zauważyli problemu... i podbierania i picia z kieliszków... Ten wstęp nie wróżył nic dobrego... od razu wiedziałam, że chłopak stoczy się na samo dno...
Przerażały mnie szczegółowe opisy np z wizyty u dentysty, bo jako pacjent z klinki odwykowej, nie należało się Jamsowi żadne środki przeciwbólowe... to co przeżył u tego lekarza nie życzę żadnemu wrogowi, aż ciarki mnie przechodzą na samą myśl...
Co jest godne uwagi...? Ukazanie specyfiki ośrodka od uzależnień, środki terapii, grupowej, indywidualne, wpajanie zasad i organizacji dnia, mentalność ludzi mających problem, także dotarcie do rodzin od pacjentów i rozwiązywanie wspólnie kłopotów - czasem poprawa ich wspólnych relacji.
Książka mnie zadziwiła swoją realnością... odczucia były bardzo rzeczywiste. Otworzyła się dla mnie nowa brama by poznać umysły uzależnionych osób i jak sobie radzą czy walczą, poddają się, uciekają... Każdy ma swój własny pomysł na swoją chorobę...
Ale jak wzięłam książkę do ręki - musiałam doczytać do końca... byłam ciekawa jak to wszytko się zakończy... bo James był bardzo sceptycznie nastawiony do ośrodka i jego reguł... wiele przysporzył problemów, musiał przejść proces przejrzenia na oczy i stwierdzenia - tak ma to jakiś sens... Czy potępiałam głównego bohatera...? Bardziej było mi go żal i współczułam mu wyborów życiowych jak i całego towarzystwa...
Jesteście ciekawi czy przetrwał...? Wybaczył sobie swoje grzechy...? Czy już był abstynentem do końca życia...? Czy wybrał drogę na skróty i samobójstwo...?
Jeśli chcecie poznać specyfikę ośrodków od uzależnień, macie chęć pogrzebać trochę w umysłach i zaznajomić się czym się kierują narkomanii co przeżywają na odwyku i w czasie odtruwania organizmu z toksyn to zapraszam do lektur chodź podejrzewam, że jest to namiastka a prawdziwy ból, głód narkotykowy, rozterki są nie do opisania, ale do mnie dotarł ten teks i PRZERAZIŁ swoją szczerością...
Za egzemplarz dziękuję:
W odstępie krótkiego czasu miałam do czynienia z podobną tematyką dotyczącą uzależnień... Niby te same sprawy, a jednak inaczej opisane... Mechanizm podobny, ale inne podejście do całej sytuacji...
W tej książce poznajemy młodego mężczyznę Jamesa, który trafia na odwyk i jest to jego ostatnia deska ratunku, bo kolejna dawka alkoholu czy narkotyku zabije chłopaka - lekarze z ośrodka nie umieją uwierzyć, że jeszcze żyje...
Byłam w ciężkim szoku czytając relacje z tego co działo się w dzieciństwie Jamesa, w wieku 12 lat pierwsze upijanie się alkoholem i utrata kontroli, gdzie są rodzice...? Czy nie zauważyli problemu... i podbierania i picia z kieliszków... Ten wstęp nie wróżył nic dobrego... od razu wiedziałam, że chłopak stoczy się na samo dno...
Przerażały mnie szczegółowe opisy np z wizyty u dentysty, bo jako pacjent z klinki odwykowej, nie należało się Jamsowi żadne środki przeciwbólowe... to co przeżył u tego lekarza nie życzę żadnemu wrogowi, aż ciarki mnie przechodzą na samą myśl...
Co jest godne uwagi...? Ukazanie specyfiki ośrodka od uzależnień, środki terapii, grupowej, indywidualne, wpajanie zasad i organizacji dnia, mentalność ludzi mających problem, także dotarcie do rodzin od pacjentów i rozwiązywanie wspólnie kłopotów - czasem poprawa ich wspólnych relacji.
Książka mnie zadziwiła swoją realnością... odczucia były bardzo rzeczywiste. Otworzyła się dla mnie nowa brama by poznać umysły uzależnionych osób i jak sobie radzą czy walczą, poddają się, uciekają... Każdy ma swój własny pomysł na swoją chorobę...
Ale jak wzięłam książkę do ręki - musiałam doczytać do końca... byłam ciekawa jak to wszytko się zakończy... bo James był bardzo sceptycznie nastawiony do ośrodka i jego reguł... wiele przysporzył problemów, musiał przejść proces przejrzenia na oczy i stwierdzenia - tak ma to jakiś sens... Czy potępiałam głównego bohatera...? Bardziej było mi go żal i współczułam mu wyborów życiowych jak i całego towarzystwa...
Jesteście ciekawi czy przetrwał...? Wybaczył sobie swoje grzechy...? Czy już był abstynentem do końca życia...? Czy wybrał drogę na skróty i samobójstwo...?
Jeśli chcecie poznać specyfikę ośrodków od uzależnień, macie chęć pogrzebać trochę w umysłach i zaznajomić się czym się kierują narkomanii co przeżywają na odwyku i w czasie odtruwania organizmu z toksyn to zapraszam do lektur chodź podejrzewam, że jest to namiastka a prawdziwy ból, głód narkotykowy, rozterki są nie do opisania, ale do mnie dotarł ten teks i PRZERAZIŁ swoją szczerością...
Za egzemplarz dziękuję:
Gdzie można kupić książkę:
https://www.kultowy.pl/
"MILION MAŁYCH KAWAŁKÓW" JAMES FREY
Reviewed by CzytaDeLiczne
on
grudnia 05, 2019
Rating:
Brak komentarzy